Ostatnimi czasy moja pasja fotografowania odwróciła się w kierunku fotografii kwiatów. Jak wyczytałem w ten temat jest drugim z gałęzi fotografii makro. Jednakże, każdy znawca makro zakrzyczy, że nie jest to prawdziwe makro a tylko fotografia zbliżeniowa. Przeglądając w internecie zdjęcia doszedłem do wniosku, że potrzebuje obiektywu makro, który nie jest tani. Do takich wniosków doszedłem testując rożne kombinacje pierścieni pośrednich i radzieckich obiektywów od Zenita.
Jedyną zaletą tego rozwiązania jest to, że cały ten sprzęt już miałem i nie wydałem na niego ani grosza. To duża zaleta. Jednak do takiego zestawu trzeba mieć anielską cierpliwość, żeby złapać ostrość bo głębia ostrości wynosi do 1 mm do 5 mm. A tu człowiek się chwieje i nie może złapać równowagi. Zapewne wiecie jakie nieraz pozycję trzeba przyjąć aby wykonać dobre zdjęcie kwiatkom. W studio, o za dużo powiedziane. Po prostu w domu można już trochę odsapnąć stawiając kwiat na stole i umieszczając aparat na statywie. Ale nie miało być o tym. Przecież w tytule jest lampka biurkowa. W moim przypadku jest to lampka halogenowa o mocy 25 W i tyle. O jeszcze jedno jej źródło światła (czytaj żarówka) jest umieszczone na dwóch teleskopach i można regulować wysokość. Rozejrzyj się wkoło może też masz taką. Ok może być w innym kolorze. Nie ma to znaczenia. Halogen daje dużo światła i można nim znakomicie oświetlić mały przedmiot. No cóż rozpisałem się ale lampka jest najważniejsza.
W temacie jest słowo „z pamiętnika” więc zaczynam. Dziś to jest 9 października 2014 jedząc śniadanie zauważyłem kwiatek. Żona zerwała go kilka dni temu. Był a w zasadzie jeszcze jest bardzo ładny. Widząc go kilka dni obiecywałem sobie, że zrobię mu zdjęcia ale syndrom „leniwego fotografa teoretyka” ciągle nade mną górował i po prostu nie wyciągnąłem swojego arsenału. Mam lustrzankę Canona – czyli armatę, więc jakiś potencjał zbrojeniowy jest. Parę luf do tego (czytaj obiektywów) i troszczę osprzętu. Ale wracając do dzisiejszego poranka. Na stole był kwiat i lampka biurkowa, aparat w szafie a komórka pod ręką. Pomysł był narzędzia są więc szybka sesja. Włączyłem lampkę i obniżyłem światło tak aby było około 8 cm nad fotografowanym kwiatkiem. Wiem pomyślisz ale precyzja, no cóż linijki nie miałem ale myślę, że więcej nie było. Wyciągnąłem komórkę, włączyłem aparat, który był nastawiony na automat z wyłączoną lampą błyskową. Zrobiłem trzy zdjęcia, żeby na którymś była ostrość. 10 minut sesji z czerwonym kwiatem i to wszystko.
Po otwarciu pliku w komputerze zdjęcia były ostre w właściwym punkcie. Trochę je jeszcze wyostrzyłem, dodałem małą winietę oraz podpis autora. No i wrzuciłem je do internetu. Zobaczę jak się potoczą dalej losy mojego zdjęcia. Czy będzie lubiane czy też nie?
Teraz po tym wszystkim zastanawiam się czy w ogóle jest mi potrzebny obiektyw makro i cały arsenał? Upewniłem się także w tezie, którą wyznaję, że nie aparat robi zdjęcia tylko fotograf. Może zdjęcie z komórki nie jest ideałem co do jakość ale da się je zaakceptować. Drugi wniosek z dzisiejszej porannej sesji to to, że warto robić zawsze zdjęcia i nie wykręcać się tym „o nie mam aparatu więc nie robię zdjęć”. Oczywiście nie hołduję zasadzie strzelamy (czytaj robimy zdjęcia) wszystkiemu co się rusza, bo od tego nie przybędzie nam doświadczenia. Jedynie szybko nasza karta będzie pełna zdjęć, których nie oglądam nie wspominając już o pokazaniu ich inny. Na zakończenie podziękowania dla mojej lampki biurkowej bez której nie było by tego zdjęcia. Ocena zdjęcia należy do Was. Zapraszam do komentowania.
Artykuły powiązane
Jak zrobić niesamowite zdjęcia w ogrodzie
Fotografia kwiatów - pomysł na weekend i biznes
Z pamiętnika lampki biurkowej cz.2 – Gerbera.
Z pamiętnika lampki biurkowej cz.3 – Chryzantema
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.